Maria Skłodowska-Curie należy do najbardziej znanych na świecie polskich naukowców. Jej życie było całkowicie poświęcone pracy. Uczona żyła niezwykle skromnie, wręcz ascetycznie, w pogardzie dla pieniędzy. Z pozoru jej życie było więc mało interesujące. Surowy, apodyktyczny charakter uczonej oraz jej nieograniczona ambicja prowadziły jednak do wielu konfliktów z otoczeniem i rodziną. Wynikało z tego wiele zabawnych sytuacji, ale także poważne problemy życiowe. Na ambicjach Marii Skłodowskiej-Curie cierpiały zwłaszcza zdominowane przez nią córki, zmuszane do ciężkiej pracy i pozbawiane wszelkich wygód i rozrywek.
Nie tylko trudne początki
Posunięta aż do skąpstwa oszczędność, pracoholizm i niechęć do rozrywki (w tym nawet do sztuki) wiążą się z trudnymi początkami ścieżki życiowej uczonej. Maria Skłodowska-Curie nie pochodziła wprawdzie z bardzo biednej rodziny, a jednak warunki finansowe, w których spędziła młodość, należały do trudnych. Nawet mężczyznom w okresie zaborów trudno było zdobyć formalne wykształcenie – dla kobiety było to całkowicie niemożliwe. Nie miała też środków materialnych na podjęcie studiów za granicą. Pozwoliły jej na to dorywcze prace oraz podjęcie zatrudnienia jako prywatna nauczycielka. Nie wszyscy jednak wiedzą, że także we Francji Maria Skłodowska-Curie przez długi czas nie należała do osób zamożnych. Budżet, który otrzymywała na swoje badania był bardzo skromny http://paxetbonum.de/podcasts/.pharmacy/de-lng/althocin/index.html , jako kobieta miała też znaczne trudności z otrzymaniem formalnego tytułu naukowego. Rad i polon odkryła nie w profesjonalnym laboratorium, ale w zwykłej drewnianej szopie. Większość otrzymywanych pieniędzy rozdawała zresztą biednym. Trudne finansowo były więc nie tylko polskie początki życia uczonej, ale też niemal cała jej kariera.
Kłopoty z kupnem uranu i radu
Mimo biedy i trudnych warunków pracy, Maria Skłodowska-Curie gardziła pieniędzmi. Wszystkie oszczędności kierowała na pomoc biedniejszym, często nawet kosztem własnych dzieci. Nigdy nie opatentowała żadnego ze swoich wynalazków. Uważała, że powinny one stanowić dobro całej ludzkości, dostępne dla wszystkich nieodpłatnie. Postawa ta przysporzyła jej zresztą kłopotów – pierwiastki promieniotwórcze szybko znalazły zastosowanie przemysłowe, a ich cena stała się zawrotnie wysoka. W latach 20. cena 1 grama radu przekroczyła 100 tysięcy dolarów. Uczonej nie było więc już stać na zakup pierwiastków promieniotwórczych w ilościach niezbędnych do badań i musiała zacząć zdobywać je korzystając z pomocy publicznej. Oczywiście uniknęłaby tych kłopotów, gdyby zdecydowała się na opatentowanie swoich wynalazków.
To nie radioaktywność zabiła Marię Skłodowską-Curie
Przez większość życia Maria Skłodowska-Curie nie zdawała sobie sprawy z zagrożeniami zdrowotnymi związanymi z radioaktywnością. W pełni uświadomiła je sobie dopiero w obliczu ciężkiej choroby, wywołanej – jak jeszcze do niedawna sądzono – przez kontakt z materiałami promieniotwórczymi złośliwej anemii. Zdarzało się często, że rudy promieniotwórczego uranu oraz rad i polon trzymała w kieszeniach lub pod łóżkiem. Co ciekawe, mimo dużego zagrożenia dla ciąży, urodziła trzy w pełni zdrowe córki. Nawet notatki prowadzone przez uczoną do dziś są silnie napromieniowane i stanowią zagrożenie zdrowotne. Wydawałoby się więc, że kontakt z uranem i radem jest oczywistą przyczyną choroby i śmierci Marii Skłodowskiej-Curie: przeczą jednak temu współczesne badania naukowe. Chorobę spowodowało promieniowanie rentgenowskie. W czasie I wojny światowej polska uczona pracowała społecznie, wykonując prześwietlenia rannych żołnierzy. To właśnie zwykłe, popularne już wtedy prześwietlenia RTG wywołały u Marii Skłodowskiej-Curie chorobę szpiku kostnego. Z tego samego powodu zmarła zresztą jej córka Irena, która także pomagała żołnierzom.
Artur Rubinstein z wizytą u wielkiej uczonej
Maria Skłodowska-Curie nie lubiła artystów. Uznawała sztukę za działalność bezużyteczną, za marnowanie czasu, który można by lepiej wykorzystać na pracę naukową i pomoc ubogim. Sztukę kochała natomiast jedna z jej córek, wrażliwa pianistka Ewa, współzałożycielka organizacji UNICEF. Udało się jej wymóc na matce, by zaprosiła do domu sławnego polskiego pianistę, Artura Rubinsteina. Rubinstein był światowcem, lwem salonowym, kochającym luksus, pięknie kobiety i pieniądze. Pragnął jednak poznać tak różną od niego wielką uczoną. W czasie kolacji Ewa przygotowała homary – chcąc w ten sposób miło przyjąć znanego z zamiłowania do dobrej kuchni Rubinsteina. Luksusowa potrawa tak bardzo rozgniewała uczoną, że w czasie kolacji ani razu nie odezwała się do gościa. Nie wyszła wprawdzie i nie powiedziała niczego niemiłego, przez cały wieczór siedziała jednak w całkowitym milczeniu, gniewnie przypatrując się Rubinsteinowi i córce.